W Oleszycach też biega się długie dystanse. Przygodę z bieganiem rozpoczęliśmy ok. półtora roku wstecz, zaczynając od zera .Pierwsze przebiegnięte 1-1.5 km było dla nas sukcesem okupionym zadyszką, przerwami na marsz i bólem nóg. Od czerwca 2012, gdy 10 km nie stanowiło już problemu a endorfiny nakręcały nas do dłuższych biegów zaczęliśmy marzyć o pokonaniu antycznego dystansu – maratonu- 42km 195m. Regularne treningi (3-4 razy w tygodniu) dodały nam pewności siebie i odwagi do podjęcia wyzwania .W listopadzie zapadła decyzja, że maraton w Rzymie 17.03.2013 (imieniny Zbigniewa) jest dobrym terminem. Po trzech zimowych miesiącach treningów i pokonaniu ponad 500 km wylądowaliśmy 13 marca w Wiecznym Mieście.
Dzięki bieganiu tego samego dnia na placu Św. Piotra zobaczyliśmy „biały dym” a następnie otrzymaliśmy pierwsze błogosławieństwo z rąk nowo wybranego papieża Franciszka I. Po trzech dniach zwiedzania, stanęliśmy na starcie obok Coloseum w grupie prawie 11 tyś. zawodników. Niesamowite wrażenie, czuć było adrenalinę i nerwowe oczekiwanie na start. Pogoda była znakomita, 12-14 ºC, trasa płaska wzdłuż Tybru i głównych zabytków Rzymu: Forum Romanum, Piazza Venezia , Bazylika Św. Pawła, Piazza Navona, Fontana di Trevi, Circo Massimo i wiele innych.
Nasze wyniki zgodne z oczekiwaniami: Jola (pierwszy maraton) z czasem 4h 55min 56s zajęła 9047 miejsce, a ja w moim drugim maratonie z czasem 3h 27min 58s zdobyłem 1547 pozycje pośród prawie 11 tysięcy wygranych(tych co dobiegli do mety). Głównym sukcesem była przyjemność z tego biegu, żadnych kontuzji, kryzysu, bólu nóg czy tzw. „walki o przetrwanie” na trasie. Jesteśmy maratończykami !!!!. Satysfakcja tym większa, że największą biało-czerwoną flagę na trasie i mecie trzymali nasi kibice: Marysia i Marek .
Marzenia się spełniają, jeśli staną się wizją, a następnie pracuje się nad tym aby tę wizje przekształcić w rzeczywistość. Jeśli w życiu nie będziemy mieli odwagi marzyć, to nie znajdziemy siły aby podejmować walkę i wyzwania. Pracujmy nad marzeniami, bo warto.
Zbyszek